Tak jak w tytule - wstrzymuję bloga. Bardzo chciałbym jeszcze kontynuowac historię o Elenie, lecz teraz chciałbym rozwinąc swoje umiejętności pisarskie, aby historia była jeszcze lepsza i lepsza. Sztuka jednak dojrzewa bardzo długo, lecz nie zamierzam pozosta bezczynny. Swoje opowiadania będę pisał na tym blogu:
piszemy-bo-warto.blogspot.com
Wchodźcie tam i czytajcie również inne historie współtwórców tego pisarskiego bloga :)
A kiedy wrócę? Nieprędko, ponieważ teraz jeszcze pojawił się nowy etap szkolnictwa i muszę jeszcze bardziej przyłoży do nauki. Może za rok lub półtora, gdy oswoję się z nowym trybem pracy. Poza tym, pewnie i tak niewiele osób to przeczyta, lecz dlatych co czytali - dziękuję za wszystkie wskazówki. Teraz mała statystyka:
Obserwatorzy:30
Posty:10
Wyświetlenia:2285
To wszystko. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia!
Pozdrawiam,
Merszyt
czwartek, 14 listopada 2013
piątek, 30 sierpnia 2013
Czarodziejka Kasia (krótkie opowiadanie)
Po deszczowych ulicach miasteczka Lucky Tales biegła drobno
zbudowana blondwłosa dziewczyna w różowej kurtce i dżinsach. W ręce trzymała
grubą, oprawioną w skórę księgę. Na twarzy dziewczyny malowało się
zdenerwowanie. Miała zmarszczone brwi i przygryzała wargę umalowaną pudrową
szminką. Nerwowo obracała głowę, jakby w poszukiwaniu kogoś lub czegoś. Kiedy
na miejskim zegarze minęła piąta po południu, natychmiast przyśpieszyła kroku.
Po kilku minutach minęła mokry znak drogowy, na którym była
przekreślona nazwa miasta. Dziewczyna nieznacznie uśmiechnęła się i skręciła w
zabłoconą leśną dróżkę. Nie przeszkadzało jej to, że białe, błyszczące buty po
kilku chwilach zmieniły się w brudne buciory. Po prostu-szła i nie zwracała
uwagi na otoczenie. Nie obserwowała piękna zachodzącego słońca i mieniącego się
różnymi barwami nieba i pochylającej się pod nimi natury.
O wpół do szóstej dotarła do celu podróży-małego domku z
czarnym jak smoła dachem i miętowymi ścianami. Osóbka, paradoksalnie, szła
powoli, bez pośpiechu. Z pół minuty trwało wejście schodkami przed wejściem
przed domem. Po tej wędrówce zapukała do dębowych drzwi. Otworzyła jej około
trzydziestoletnia kobieta o rudych kręconych włosach i orzechowych oczach. Mile
zaprosiła do środka zapewne niespodziewanego gościa.
W salonie stal mały telewizor, dwie jasnoróżowe kanapy,
biały elegancki stolik do kawy i wiele ozdób. Na stoliku kobieta położyła dwie
filiżanki z herbatą owocową. Rozmowę zaczęła rudowłosa pani domu.
-Co cię tutaj sprowadza, Kasiu? Coś się stało?
-Tak jakby, ciociu Pelagio.-stwierdziła tajemniczo Kasia-Od
jakiegoś czasu, kiedy otwieram tę książkę,-pokazała tom oprawiony w skórę-
strony błyszczą jakimś dziwnym złotym blaskiem. Do tego pojawiają się jakieś
litery zapisane w dotąd niespotkanym języku. Co to może znaczyć?-zapytała na
koniec.
-Z tego co mi mówisz zrozumiałam, ta księga emanuje jakąś
niezwykła aurą.-stwierdziła Pelagia.- Podasz mi ją na chwilę?
-Jasne.- zgodziła się dziewczyna i podała tajemniczą rzecz.
Ciotka otworzyła na przypadkową stronę i została wręcz
zaatakowana złotym blaskiem. Była zapatrzona w strony księgi przez dłuższą
chwilę, by wyszukać magiczne znaki, o których mówiła jej siostrzenica. Po
minucie, zrezygnowana, oddała grube tomiszcze właścicielce.
- Może pamiętasz te tajemnicze słowa?
-Pamiętam tylko jedno: kółko z kropką w środku w
równobocznym trójkącie, a obok składniki tego znaku, czyli kółko kropka i
trójkąt.
-Mhm…-mruknęła ciotka- Poszukam czegoś w moim regale na
książki- oznajmiła.
-Pójdę z tobą!-zasugerowała dziewczyna.
-Och, nie trzeba. Za chwilkę przyjdę.
Pelagia wyszła z pokoju i weszła do swojej sypialni. Kiedy
odnalazła wzrokiem poukładane książki na półkach, ruszyła w ich kierunku. Przez
chwilę macała różne księgi, gdy znalazła tą jedyną- oprawioną w
bagienno-zielony materiał i ze złotymi literami: Magiczne sformułowania i ich
inne tajemnice . Szybkim ruchem wzięła ją, po czym wróciła do Kasi. Dziewczynka
sięgnęła po tomiszcze. Otworzyła ją…
-I co, i co?-pytała się zniecierpliwiona ciotka.
-Tutaj jest napisane, że mam dotknąć
kartkę.-stwierdziła.-Mam to zrobić?
-A czemu nie?
Kasia wykonała polecenie…kartki. Lekko tknęła kawałek
papieru. Niespodziewanie stało się coś niezwykłego; książka jakby poraziła
prądem dziewczynę. Energia nie była jak elektryczność- szła powoli, a jej małe
niebieskie odłamki wirowały wokół niej. Wirowały coraz szybciej i dalej. W
końcu całe ciało dziewczyny było niebieskie. Po chwili kawałki dziwnej materii odpadły. Ukazała się
z nich Kasia, ubrana w piękną sięgającą do kostek bladoróżową sukienkę, a na
głowie błyszczał wieniec z różnokolorowych kwiatów. Po ścianach pokoju odbijały
się słowa: Moc wielką odebrałaś. Wykorzystaj ją w opiece nad Ziemią przed
istotami niebezpiecznymi. Pomagać ci będę czasem, lecz teraz księgę czytaj
dalej i naucz się nowych zaklęć. Powodzenia w misji życzę!
Kasia była w szoku. Nie wiedziała co zrobić, tylko
przytuliła ciocię. W tym samym momencie pokój ozdobiły piękne rośliny i kwiaty.
Kasia czuła, że teraz jej życie diametralnie się zmieni…
PS Tym opowiadaniem zaczynam na blogu serię opowiadań, które są jakby "nauką" nad lepszym pisaniem. Takie opowiadania będą się pojawiały dosyć nieregularnie, lecz myślę, że postaram się je wstawiać co dwa-trzy tygodnie. Czekam na Wasze opinie i uwagi.
czwartek, 8 sierpnia 2013
Rozdział V
Gdy znalazła się na siedzeniu w
środku pojazdu, Asia postanowiła powiadomić o swoim jakże ważnym przyjazdem do
niej. Wyciągnęła swojego wypasionego smartfona i wybrała numer „Lenka <333”.
Teraz czekała na natychmiastowe skończenie się szumu i usłyszenie głosu Eleny. Po
chwili zrozumiała, że jej plan spełznął na niczym. Może i szum się skończył,
ale po długim czasie, a do tego odezwała jakże znienawidzona przez ludzkość
sekretarkę. Lub przynajmniej tych, którzy używają telefonów. Asia nie
pozostawiła tego bez żadnych drażniących myśli. „Co jej się stało? Ma nową
psiapsiółę od ploteczek? A może od zakupów?! Jeśli kupiła tę nową kreację od
Diora BEZE MNIE, to chyba ją zabiję!”, czyli wszystko o czym myślała gdy któraś
z jej koleżanek nie odbierała telefonu. Z kolegami to była inna sprawa…
Kiedy
autobus zatrzymał się, dziewczyna szybko rozwinęła parasol i truchtem pobiegła
do domu Eleny. Minęła domy znanych i szanowanych ludzi w Galtonie, których
poznała podczas różnych oraz ciekawych imprez jej rodziców. Teraz miała inny
cel-dotrzeć do willi psiapsióły i zapytać się o ciuszek.
***
W pokoju dziewczynki panowała
atmosfera ogólnej konsternacji. Bliźniacy patrzyli na siebie głupio, Elena
wodziła wzrokiem po pokoju jakby nigdy tu nie była, a Franek został
nieporuszony niczym oaza spokoju. Kiedy nastolatka wzięła do ręki książkę i
dotknęła ręką okładki jak ogłupiałe dziecko, jej mistrz odezwał się, pokonując
ciszę.
- Możecie się ogarnąć?! Naprawdę
nie chcę już czekać na waszą reakcję, więc słuchajcie!
- P-przepraszamy…-wydukał jakby
zaspany Adam.- Więc o co chodzi?
- No właśnie?-mruknęła cicho
Lena, nie zwracając na siebie uwagi.
- Dostałem przed chwilą wiadomość
o tym, że gdzieś nad morzem Trytonickim pojawił się Ziemianin. Jakiś z Zachodu,
podobno Amerykanin. O mało co go nie zabiły tamtejsze rekiny i piranie, przez
co teraz leży w szpitalu. Poproszono mnie, abym tam poszedł i dowiedział się,
kto to jest i wy ze mną pójdziecie.
- Nie mogę się docze…!-krzyknęła
Elena, bo marzyła o pójściu na Tylker i…
- Nie Leno, ale nie jesteś
gotowa.-stwierdził lokaj.- Chłopaki, ruszajmy natychmiast!
Bliźniacy jedynie przytaknęli,
poważniejąc i zapominając o zabawnym epizodzie. We trójkę wyszli z pokoju,
zostawiając jego właścicielkę bez słowa pożegnania. Mieli obowiązki i musieli
je bezzwłocznie wypełnić. Gdy jest się Strażnikami jak oni nie można sobie
pozwalać na dziecinadę. Z tego względu Elena postanowiła nie trzymać ich dłużej
niż powinni. W końcu Elena podeszła do biurka i włączyła komputer, chcąc
sprawdzić co się dzieje na świecie i w jej otoczeniu. Czekając, znienacka
usłyszała trzask dochodzący z dołu. Dziewczyna natychmiast ruszyła w kierunku
schodów i niższego piętra. Gdy była już na miejscu, usłyszała tym razem miły
dzwonek, który powiadomił ją o gościu. Przed chwyceniem klamki spojrzała przez
judasza. Przed drzwiami stała lekko naburmuszona szatynka. Elena w ciągu
sekundy zmieniła osobowość księżniczki, po czym otworzyła drzwi.
- Hejka, Aśka!- powiedziała
dziewczyna z wymuszonym entuzjazmem.
- Cześć!- odparła Asia, która od
razu przeszła do rzeczy.- Czemu nie odebrałaś telefonu? Tak się o ciebie
martwiłam, że chciałam dzwonić na policję i…
Lena od razu rozpoznała, że teraz
nie wolno jej przeszkadzać. Słowotoki Asi była rekordem w całej szkole, licząc
uczniów i nauczycieli- potrafiła mówić bez przerwy przez dwadzieścia minut.
Lena jedynie przytakiwała gdy przyjaciółka rzucała jej krótkie i merytoryczne
pytania. Gadała o wszystkim- co widziała najnowszego w kolejnym butiku, z kim
chciała, a z kim nie miała ochoty się spotkać, o chłopakach, którzy wpadli jej
w oko (od tygodnia około czterdziestu) i innych rzeczach prawie tak ważnych jak
wybieranie prezydenta. Asia przestała gadać gdy usiadła na łóżku Eleny.
- A u mnie nic ciekawego, wiesz?-
mruknęła Elena znużonym głosem.- Ale ostatnio znalazłam taką fajną stronkę z
makijażem i w ogóle…
-Naprawdę?! Och, właśnie szukałam
jakiejś, bo na paznokcie jakoś ostatnio nie mam pomysłu...-odpowiedziała Asia,
którą po chwili błysnęło światło z ekranu laptopa.
Nagle Elena poczuła straszny ból
głowy. Położyła się na łóżku i położyła rękę na czole. Nie czuła jednak takiego
samego ciepła jak przy gorączce. Strasznie jęczała i prawie zaczęła płakać,
lecz niespodziewanie cierpienie minęło jak ręką odjął. Chciała wstać, ale
usłyszała miły, kobiecy głos we wnętrzu jej ciała, który mówił: Eleno, gdzie jesteś? Kiedy do nas wrócisz,
kochana? Kiedy?. W momencie skończenia się wypowiedzi głosu, dziewczyna nie
mogła tego kompletnie zrozumieć. Musiała zasięgnąć porady lokaja.
PS Oto kolejna część opowiadania Tajemnice Eleny. Jeśli coś Wam się podoba lub nie, piszcie, chętnie wysłucham Waszych opinii :)
piątek, 12 lipca 2013
Klepsydry (praca rekrutacyjna)
Tytuł: Klepsydry
Stoję nad urwiskiem. Klif. Przede mną roztacza się wzburzony ocean. Za mną mroczny las. Koło mnie, na odległości 39 metrów stoi mój dom.
Uciekłem z niego. Może za kilka minut powrócę ale na pewno nie teraz.
Może zacznę od początku. Od moich narodzin.
W dzień wigilijny urodził się państwom Beautifuls synek. Nadali mu na imię Alec. Chodzi oczywiście o mnie. Rosłem. Z dnia na dzień robiłem się coraz doroślejszy. Interesowałem się wilkami i wierszami. Do piątej klasy żyło mi się dobrze w moim domu. Lecz później wszystko zaczęło się walić. Najpierw umarła mi matka. Była strażakiem. Przygniotły ją gruzy domu w którym ratowała małe niemowlę. To był dla mnie szok. Miesiąc po tym zginęli mi dziadek i babcia ze strony mamy. Rozbił się samolot w którym lecieli.
Wychowuje mnie ojciec. A, że był żołnierzem trzyma mnie twardą ręką. W domu panują żelazne zasady których nie mogę łamać.
Tacie nie podoba się mój wygląd. Mam blond do kolan włosy. Ubieram się w spodnie rurki i prawie, że dopasowane bluzki. Mówi, że mężczyzna nie powinien się tak ubierać. Co kilka tygodni męczy mnie gadkami o ścięciu włosów. Lecz nie daje się. To moje włosy, więc on nie będzie się nimi rządził.
Od dwóch lat męczy mnie pytaniem „Masz dziewczynę?”. Wie bardzo dobrze jak na nie odpowiem. „Nie, nie mam”. Denerwuje go to.
Nie mam dziewczyny, ale mam chłopaka. Lecz nie powiem mu tego nigdy. Zabiłby mnie gdyby to usłyszał. Dla niego jest to niedorzeczne, nie zgodne z prawem.
Dlaczego uciekłem nad klif? Pokłóciłem się z ojcem o zdjęcie Tristiana.
Zaczęło się od tego, że gdy przyszedłem do domu tata sprzątał w moim pokoju. Nagle gdy chciał odłożyć mój pamiętnik na półkę, wyleciało z niego zdjęcie chłopaka. Od razu zaczęła się afera. Bo jego zdaniem nie powinienem takich zdjęć trzymać w pamiętniku. No i zaczął zadawać pytania:
- „Kto to ma być?”
- Tristian Zombie.
- „Skąd wzięło się jego zdjęcie w tym miejscu?”
- Mam robić na komputerze tablo dla naszej pani na zakończenie gimnazjum. I potrzebuje wszystkich zdjęć do niego. - skłamałem
- „Pokaż inne zdjęcia.”
- Nie mam. Już im oddałem. Tristian był jedyny który nie dał na czas.
- „Takie zdjęcie? Pokaż te tablo.”
- Nie pamiętam gdzie położyłem. Zresztą ty się nie znasz na tym.
- „Na czym się nie znam? Co może mi powiesz, że to teraz modne gdy chłopak ma zdjęcie chłopaka przy sobie?”
- Nie...
- „Od jutra będę cię ostro pilnował. Ścinasz włosy. Zakładasz te ciuchy które ci daje. I masz zakaz się z nim spotykania. Zrozumiałeś?”
- Nie! - wtedy wybiegłem z domu
Nakłamałem trochę ojcu. I co z tego? Nie będzie się mną rządził! Ach, gdyby mama była... Na pewno by wszystko zrozumiała. Wytłumaczyła by mu. A tak? Muszę radzić sobie sam. Oprócz rodziny mam na szczęście przyjaciół. Tristiana i Alice. Alice jest w porządku. Nie to co inne dziewczyny. Zna naszą tajemnice. Mamy zaufanie do niej.
Dziewczyna ma krótkie brązoworude włosy, zielone oczy. Jest dość wysoka jak na dziewczynę. Ubiera się w luźne spodnie i bluzy z kapturem. Gra w koszykówkę i w szachy.
Chłopak ma ciemnogranatowe włosy i piwne oczy. Nosi głównie koszule. Jest fajny, mądry, zabawny. Lubię go. Dlaczego tata tego nie może zrozumieć? Jego mama szybko to zaakceptowała. Bo jest całkiem inna od mojego ojca.
Mama Tristiana zachowuje się jakby nadal miała 18 lat. Podchodzi do wszystkiego na luzie. Zawsze jest uśmiechnięta i wesoła. Nie to co mój tato.
On to tylko rozkazywał by wszystkim.
Podbiega do mnie siostra. Bo zapomniałem napisać, że mam młodszą siostrę – Air. Bardzo jej nie lubię. Gdyż jest ona natarczywa.
- Tata chce żebyś wrócił do domu. Chcę wysłać cię do dziadka i babci. Do Rosji.
- Nie wrócę tam.
- Dlaczego? Tata chcę ci przecież pomóc!
- Wątpię. Jest wściekły?
- Tak! Dlatego wracaj! Nie chcę żebym przez ciebie nie dostała obiadu.
- Za chwilę przyjdę.
- Mam jeszcze do ciebie pytanie Alec.
- Gadaj.
- O co się z tatusiem pokłóciliście? Bo jak tylko wyszedłeś tatuś zaczął przeklinać brzydko, wyzywać cię i rzucać talerzami i krzesłami.
- Nie zrozumiesz tego.
- No mów! Mam już dziewięć lat!
- Nie jestem zakochany w dziewczynie. Zresztą idź już sobie.
Air biegnie z powrotem do domu. Po kilku sekundach ja też kieruje się w kierunku tego budynku.
Gdy tam wchodzę zaczyna się znów awantura. Gdzie byłem i takie tam. Jestem jak mur. Odbijam te pytania ode mnie. Kieruje się w kierunku mojego pokoju. Stamtąd biorę torbę i pakuje co po padnie do niej. W końcu chcę wyjść z domu. Lecz ojciec mnie zatrzymuje. Blokuje drzwi. Próbuje go odepchnąć. Niestety na próżno. W jednej chwili dostaje cios w nos. Dotykam palcami miejsce uderzenia. Leci mi krew.
W końcu udaje mi się wynieść z domu. Gdy już jestem kilka metrów od niego dobiega mnie głos ojca: „pedał”.
Zaczynają mi lecieć łzy z oczu. W końcu każdy mur się kruszy. Nie jestem odporny na przezwiska i drwiny. Idę w las.
Jest zimno. Czasami słychać wycie wilków. Nie wiem co mi jest. W mojej głowie ciągle słyszę słowa mojego ojca. Idę przed siebie.
Spotykam w lesie Alice. Jest ona przerażona moim stanem. Szybko zaprowadza mnie do swojego domu. Mieszka w leśniczówce.
Tam jej matka – pielęgniarka opatruje mój nos. Pyta się jak to się stało, kto mi to zrobił. Milczę. No ale w końcu ta kobieta zna mnie już dziewięć lat, domyśla się, że dostałem od ojca. Nie przeczę.
Po ciepłym posiłku kieruje się wraz z Alice do jej pokoju.
- Dlaczego dostałeś od niego?
- Zobaczył zdjęcie Tristiana.
- I co? Domyślił się?
- A jak myślisz? Jasne, że tak. Próbowałem mu coś tam na kłamać. Ale się nie udało.
W tym momencie rozlega się dźwięk telefonu matki Alice.
Po rozmowie kobieta podchodzi do nas. Jej oczy wyrażają strach.
- Tristian leży w szpitalu. Twój ojciec Alec go postrzelił.
Co?! Nie! To nie może być prawda!
Wybiegam z domu trzaskając drzwiami. Muszę się dowiedzieć czy to prawda!
Biegnę tak szybko jak tylko mogę do szpitala. Twarz mam zalaną łzami. Nie mogę uwierzyć, że to mógł zrobić mój ojciec.
Wpadam do szpitala. Pytam się pielęgniarek gdzie on leży. One odpowiadają, że w sali numer 13. Trzynaście! Dlaczego akurat w tej sali?!
Przed salą próbuje się uspokoić. Ale tak się nie da! Kocham go! Nie chcę go stracić! Nie teraz!
Wchodzę. Najwolniej jak tylko pozwala mi serce. Widzę go. Cały blady. Włosy leżą nie dbale na białej poduszce. Podłączony jest do różnych aparatur. Jego matki nie ma przy nim. Jestem tylko ja. Ja Alec.
Nagle kreska na jednej z aparatur robi się całkiem wąska. Już nie podskakuje tak jak powinna. Jego serce przestało bić. Rozglądam się wokoło. Na razie nie widać lekarzy. Wiem, że nie powinienem. Że powinienem robić coś całkiem innego, ale podchodzę do niego.
Całuję go w usta.
Po kilku dniach koło kościoła na klepsydrach można przeczytać:
TRISTIAN ZOMBIE (1996 – 2012)
UMARŁ DNIA 11.08.2012
Nie mogę na to patrzeć. Czuję żal. Ojciec jeszcze go pogarsza. Wyśmiewając mnie, że tęsknie za jakimś głupim chłopakiem.
Pewnego wieczoru.
Nie mam po co żyć. Wszyscy których kochałem odeszli. Mama, babcia, dziadek i Tristian. Ojciec mnie nienawidzi.
ALEC BEAUTIFUL (1996 – 2012)
UMARŁ DNIA 15.08.2012
PS WAŻNE INFORMACJE W NOTCE PONIŻEJ!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)