piątek, 30 sierpnia 2013

Czarodziejka Kasia (krótkie opowiadanie)

Po deszczowych ulicach miasteczka Lucky Tales biegła drobno zbudowana blondwłosa dziewczyna w różowej kurtce i dżinsach. W ręce trzymała grubą, oprawioną w skórę księgę. Na twarzy dziewczyny malowało się zdenerwowanie. Miała zmarszczone brwi i przygryzała wargę umalowaną pudrową szminką. Nerwowo obracała głowę, jakby w poszukiwaniu kogoś lub czegoś. Kiedy na miejskim zegarze minęła piąta po południu, natychmiast przyśpieszyła kroku.
Po kilku minutach minęła mokry znak drogowy, na którym była przekreślona nazwa miasta. Dziewczyna nieznacznie uśmiechnęła się i skręciła w zabłoconą leśną dróżkę. Nie przeszkadzało jej to, że białe, błyszczące buty po kilku chwilach zmieniły się w brudne buciory. Po prostu-szła i nie zwracała uwagi na otoczenie. Nie obserwowała piękna zachodzącego słońca i mieniącego się różnymi barwami nieba i pochylającej się pod nimi natury.
O wpół do szóstej dotarła do celu podróży-małego domku z czarnym jak smoła dachem i miętowymi ścianami. Osóbka, paradoksalnie, szła powoli, bez pośpiechu. Z pół minuty trwało wejście schodkami przed wejściem przed domem. Po tej wędrówce zapukała do dębowych drzwi. Otworzyła jej około trzydziestoletnia kobieta o rudych kręconych włosach i orzechowych oczach. Mile zaprosiła do środka zapewne niespodziewanego gościa.
W salonie stal mały telewizor, dwie jasnoróżowe kanapy, biały elegancki stolik do kawy i wiele ozdób. Na stoliku kobieta położyła dwie filiżanki z herbatą owocową. Rozmowę zaczęła rudowłosa pani domu.
-Co cię tutaj sprowadza, Kasiu? Coś się stało?
-Tak jakby, ciociu Pelagio.-stwierdziła tajemniczo Kasia-Od jakiegoś czasu, kiedy otwieram tę książkę,-pokazała tom oprawiony w skórę- strony błyszczą jakimś dziwnym złotym blaskiem. Do tego pojawiają się jakieś litery zapisane w dotąd niespotkanym języku. Co to może znaczyć?-zapytała na koniec.
-Z tego co mi mówisz zrozumiałam, ta księga emanuje jakąś niezwykła aurą.-stwierdziła Pelagia.- Podasz mi ją na chwilę?
-Jasne.- zgodziła się dziewczyna i podała tajemniczą rzecz.
Ciotka otworzyła na przypadkową stronę i została wręcz zaatakowana złotym blaskiem. Była zapatrzona w strony księgi przez dłuższą chwilę, by wyszukać magiczne znaki, o których mówiła jej siostrzenica. Po minucie, zrezygnowana, oddała grube tomiszcze właścicielce.
- Może pamiętasz te tajemnicze słowa?
-Pamiętam tylko jedno: kółko z kropką w środku w równobocznym trójkącie, a obok składniki tego znaku, czyli kółko kropka i trójkąt.
-Mhm…-mruknęła ciotka- Poszukam czegoś w moim regale na książki- oznajmiła.
-Pójdę z tobą!-zasugerowała dziewczyna.
-Och, nie trzeba. Za chwilkę przyjdę.
Pelagia wyszła z pokoju i weszła do swojej sypialni. Kiedy odnalazła wzrokiem poukładane książki na półkach, ruszyła w ich kierunku. Przez chwilę macała różne księgi, gdy znalazła tą jedyną- oprawioną w bagienno-zielony materiał i ze złotymi literami: Magiczne sformułowania i ich inne tajemnice . Szybkim ruchem wzięła ją, po czym wróciła do Kasi. Dziewczynka sięgnęła po tomiszcze. Otworzyła ją…
-I co, i co?-pytała się zniecierpliwiona ciotka.
-Tutaj jest napisane, że mam dotknąć kartkę.-stwierdziła.-Mam to zrobić?
-A czemu nie?
Kasia wykonała polecenie…kartki. Lekko tknęła kawałek papieru. Niespodziewanie stało się coś niezwykłego; książka jakby poraziła prądem dziewczynę. Energia nie była jak elektryczność- szła powoli, a jej małe niebieskie odłamki wirowały wokół niej. Wirowały coraz szybciej i dalej. W końcu całe ciało dziewczyny było niebieskie. Po chwili  kawałki dziwnej materii odpadły. Ukazała się z nich Kasia, ubrana w piękną sięgającą do kostek bladoróżową sukienkę, a na głowie błyszczał wieniec z różnokolorowych kwiatów. Po ścianach pokoju odbijały się słowa: Moc wielką odebrałaś. Wykorzystaj ją w opiece nad Ziemią przed istotami niebezpiecznymi. Pomagać ci będę czasem, lecz teraz księgę czytaj dalej i naucz się nowych zaklęć. Powodzenia w misji życzę!

Kasia była w szoku. Nie wiedziała co zrobić, tylko przytuliła ciocię. W tym samym momencie pokój ozdobiły piękne rośliny i kwiaty. Kasia czuła, że teraz jej życie diametralnie się zmieni…

PS Tym opowiadaniem zaczynam na blogu serię opowiadań, które są jakby "nauką" nad lepszym pisaniem. Takie opowiadania będą się pojawiały dosyć nieregularnie, lecz myślę, że postaram się je wstawiać co dwa-trzy tygodnie. Czekam na Wasze opinie i uwagi.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział V
Po głównej ulicy Galtonu szła dziewczyna, która szybkim krokiem zbliżała się w kierunku pobliskiego przystanku autobusowego. Pech chciał żeby jaskrawo-różowa sukienka zmokła w zaledwie kilka sekund od wyjścia z domu. Jednakże odrobina szczęścia spłynęła wraz z deszczem-nikt nie mógł jej zobaczyć w swojej czarnej parasolce. Już w wieku trzynastu lat miała obawy co do życia w sposób starej panny z gromadą kotów i z tego wynikających problemów. W końcu mogła przestać i odsapnąć na ławeczce pod szklaną osłoną przystanku. Kątem oka zauważyła upragniony autobus, który miał ją zawieść do przyjaciółki, od której dostała sms-a. Zwijając parasol odsłoniła swoje egzotyczne rysy. Asia zawsze była z nich dumna, tak samo jak pochodzeniu z Hawajów.
Gdy znalazła się na siedzeniu w środku pojazdu, Asia postanowiła powiadomić o swoim jakże ważnym przyjazdem do niej. Wyciągnęła swojego wypasionego smartfona i wybrała numer „Lenka <333”. Teraz czekała na natychmiastowe skończenie się szumu i usłyszenie głosu Eleny. Po chwili zrozumiała, że jej plan spełznął na niczym. Może i szum się skończył, ale po długim czasie, a do tego odezwała jakże znienawidzona przez ludzkość sekretarkę. Lub przynajmniej tych, którzy używają telefonów. Asia nie pozostawiła tego bez żadnych drażniących myśli. „Co jej się stało? Ma nową psiapsiółę od ploteczek? A może od zakupów?! Jeśli kupiła tę nową kreację od Diora BEZE MNIE, to chyba ją zabiję!”, czyli wszystko o czym myślała gdy któraś z jej koleżanek nie odbierała telefonu. Z kolegami to była inna sprawa…
Kiedy autobus zatrzymał się, dziewczyna szybko rozwinęła parasol i truchtem pobiegła do domu Eleny. Minęła domy znanych i szanowanych ludzi w Galtonie, których poznała podczas różnych oraz ciekawych imprez jej rodziców. Teraz miała inny cel-dotrzeć do willi psiapsióły i zapytać się o ciuszek.
***
W pokoju dziewczynki panowała atmosfera ogólnej konsternacji. Bliźniacy patrzyli na siebie głupio, Elena wodziła wzrokiem po pokoju jakby nigdy tu nie była, a Franek został nieporuszony niczym oaza spokoju. Kiedy nastolatka wzięła do ręki książkę i dotknęła ręką okładki jak ogłupiałe dziecko, jej mistrz odezwał się, pokonując ciszę.
- Możecie się ogarnąć?! Naprawdę nie chcę już czekać na waszą reakcję, więc słuchajcie!
- P-przepraszamy…-wydukał jakby zaspany Adam.- Więc o co chodzi?
- No właśnie?-mruknęła cicho Lena, nie zwracając na siebie uwagi.
- Dostałem przed chwilą wiadomość o tym, że gdzieś nad morzem Trytonickim pojawił się Ziemianin. Jakiś z Zachodu, podobno Amerykanin. O mało co go nie zabiły tamtejsze rekiny i piranie, przez co teraz leży w szpitalu. Poproszono mnie, abym tam poszedł i dowiedział się, kto to jest i wy ze mną pójdziecie.
- Nie mogę się docze…!-krzyknęła Elena, bo marzyła o pójściu na Tylker i…
- Nie Leno, ale nie jesteś gotowa.-stwierdził lokaj.- Chłopaki, ruszajmy natychmiast!
Bliźniacy jedynie przytaknęli, poważniejąc i zapominając o zabawnym epizodzie. We trójkę wyszli z pokoju, zostawiając jego właścicielkę bez słowa pożegnania. Mieli obowiązki i musieli je bezzwłocznie wypełnić. Gdy jest się Strażnikami jak oni nie można sobie pozwalać na dziecinadę. Z tego względu Elena postanowiła nie trzymać ich dłużej niż powinni. W końcu Elena podeszła do biurka i włączyła komputer, chcąc sprawdzić co się dzieje na świecie i w jej otoczeniu. Czekając, znienacka usłyszała trzask dochodzący z dołu. Dziewczyna natychmiast ruszyła w kierunku schodów i niższego piętra. Gdy była już na miejscu, usłyszała tym razem miły dzwonek, który powiadomił ją o gościu. Przed chwyceniem klamki spojrzała przez judasza. Przed drzwiami stała lekko naburmuszona szatynka. Elena w ciągu sekundy zmieniła osobowość księżniczki, po czym otworzyła drzwi.
- Hejka, Aśka!- powiedziała dziewczyna z wymuszonym entuzjazmem.
- Cześć!- odparła Asia, która od razu przeszła do rzeczy.- Czemu nie odebrałaś telefonu? Tak się o ciebie martwiłam, że chciałam dzwonić na policję i…
Lena od razu rozpoznała, że teraz nie wolno jej przeszkadzać. Słowotoki Asi była rekordem w całej szkole, licząc uczniów i nauczycieli- potrafiła mówić bez przerwy przez dwadzieścia minut. Lena jedynie przytakiwała gdy przyjaciółka rzucała jej krótkie i merytoryczne pytania. Gadała o wszystkim- co widziała najnowszego w kolejnym butiku, z kim chciała, a z kim nie miała ochoty się spotkać, o chłopakach, którzy wpadli jej w oko (od tygodnia około czterdziestu) i innych rzeczach prawie tak ważnych jak wybieranie prezydenta. Asia przestała gadać gdy usiadła na łóżku Eleny.
- A u mnie nic ciekawego, wiesz?- mruknęła Elena znużonym głosem.- Ale ostatnio znalazłam taką fajną stronkę z makijażem i w ogóle…
-Naprawdę?! Och, właśnie szukałam jakiejś, bo na paznokcie jakoś ostatnio nie mam pomysłu...-odpowiedziała Asia, którą po chwili błysnęło światło z ekranu laptopa.

Nagle Elena poczuła straszny ból głowy. Położyła się na łóżku i położyła rękę na czole. Nie czuła jednak takiego samego ciepła jak przy gorączce. Strasznie jęczała i prawie zaczęła płakać, lecz niespodziewanie cierpienie minęło jak ręką odjął. Chciała wstać, ale usłyszała miły, kobiecy głos we wnętrzu jej ciała, który mówił: Eleno, gdzie jesteś? Kiedy do nas wrócisz, kochana? Kiedy?. W momencie skończenia się wypowiedzi głosu, dziewczyna nie mogła tego kompletnie zrozumieć. Musiała zasięgnąć porady lokaja.

PS Oto kolejna część opowiadania Tajemnice Eleny. Jeśli coś Wam się podoba lub nie, piszcie, chętnie wysłucham Waszych opinii :)